top of page
  • Twitter
  • Facebook

CONCORDIA (+SALSA)

  • Zdjęcie autora: Kamil Kuklo
    Kamil Kuklo
  • 28 lip
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 14 wrz

ree

Concordia, nieskromnie, bo już rok po debiucie, wskoczyła do setki najlepszych gier wszechczasów rankingu BGG i tak pozostaje w nim już od ponad dziesięciu lat, bez większych perspektyw na rychłe wypadnięcie z topu. Niby klasyczne niemieckie euro (i to dosłownie, bo autor Mac Gerdts urodził się w Hamburgu), pozbawione tematu, wielkiej interakcji, nadzwyczajnej urody, wymagające przede wszystkim liczenia i efektywności, a jednak trzyma się dziarsko i co rusz przypomina o sobie w nowych odsłonach (Venus dla rywalizacji drużynowych, Solitaria dla indywidualistów). Do tytułu udało mi się powrócić w tym roku kilkukrotnie w pięcioosobowym składzie, wzbogacając rozgrywkę o rozszerzenia, które nadal pojawiają się na rynku. Gdzie leży fenomen tego designu i czy dałem mu się ponownie uwieść przy stole - o tym w tekście poniżej.

Historia ocen gry na BGG to nudna krzywa potwierdzająca dominację
Historia ocen gry na BGG to nudna krzywa potwierdzająca dominację

TEMAT

Tematu, poza tym, którego domyślimy się z ilustracji czy łacińskich nazw kart, nie ma. Rozszerzenia coś tam napomkną o kontekście danej mapy, ale próżno znaleźć choć zdanie w podstawce wprowadzające nas w klimat starożytnych dziejów. Ktoś powie, że wszystko w zasadzie tłumaczy się samo, ale mi jak zawsze brakuje fabuły, toteż wlepię grze marną dwóję za treść. Szkoda, bo nawet w euro powinniśmy móc poczuć coś ponad mrowienie w chwili wymiany surowców na garść punktów zwycięstwa.

ZASADY

Zagrywając karty przemieszczamy się po mapie, zgarniamy dobra, wymieniamy je na pieniądze, zakupujemy nowe lub stawiamy domki w miastach. W międzyczasie zdobywamy nowe karty, które pozwolą nam wykonywać zarówno więcej tych samych lub bliźniaczo podobnych akcji, jak i pomnożyć punkty zwycięstwa, albowiem każda wzmacnia określone warunki sumowane na koniec rozgrywki. Instrukcja gry mieści się w zasadzie na jednej stronie i to z setupem, najważniejsze informacje mamy w zasobach gracza, toteż skalę trudności Concordii ocenię na może nieco zawyżoną trójkę, bez względu na to z jakim dodatkiem będziemy się w nią bawić. Proste, przyjemne i w zasadzie samo się tłumaczy już po kilku turach, wystarczy obserwować (a nawet kopiować) działania konkurencji przy stole.

Podstawowe zasady gry opisane na kartach, instrukcja jest w zasadzie niepotrzebna
Podstawowe zasady gry opisane na kartach, instrukcja jest w zasadzie niepotrzebna

OPRAWA GRAFICZNA

Okładka, a właściwie okładki powiązane z grą, są szkaradne, ani nie nawiązują do stylu epoki, ani świadczą o talencie autorki (całe szczęście Marina Fahrenbach nie raczy nas swoimi dziełami zbyt często). Nie lepiej prezentują się pozbawione polotu planszetki gracza, którym widocznie powierzono przede wszystkim funkcję surowej przestrzeni na surowce, bez zbędnych, rozpraszających walorów wizualnych. Plansze główne, a więc serce rozgrywki, są w porządku, choć osobiście preferowałbym coś odrobinę realistyczniejszego w stylu starych, wyblakłych, starannie ilustrowanych map (takie rozwiązania zbliżone do Colonial, czy Wildcatters... tylko ze dwa razy lepsze i z potworami w morzu). Jednym słowem szału nie ma, ale da się grać i to bez potrzeby sporadycznego wycierania łez z oczu. 3/5

Wyjątkowo niefotogeniczna planszetka gracza
Wyjątkowo niefotogeniczna planszetka gracza

KOMPONENTY

Mamy fajne, drewniane surowce, standardowe karty, solidne mapy i pomoce gracza, bez udziwnień, wszystko działa i jest praktyczne. Nadmienię tylko, że woreczek soli z dodatku Salsa wydaje się zbyt duży i nie pasujący do reszty, a i same pudło zresztą do filigranowych nie należy - osobiście wolałbym, by plansza główna składała się gęściej, pogrubiając opakowanie, ale skracając jego wysokość i szerokość. Drobne mankamenty nie zmieniają jednak mojego ogólnego, dobrego wrażenia jakością wykonania - to takie old schoolowe, sprawdzone rozwiązania, które lubię najbardziej.

INTERAKCJA

Może i nie jest to wyjątkowo konfrontacyjna pozycja, ale warto zajmować miejsca na mapie i sięgać po karty z rynku, zanim zrobi to za nas konkurencja. Dodatkowo możemy pozwolić innym żerować na naszych akcjach, tudzież karmić się działaniami innych (kopiowanie ostatniej zagranej karty rywali), co przy wyrównanym poziomie przy stole ma jakieś znaczenie i faktycznie może wpłynąć na timing pewnych operacji. Kluczowy jest jednak dobór mapy i liczby uczestników zabawy, albowiem w większym gronie jest ciaśniej, drożej i ciekawiej. Polecam przejrzenie sieci celem odnalezienia fajnych zestawień, które sprytnie wyłuszczą jak określona lokalizacja wpłynie na temperaturę starcia. 2.5/5

Planszówkowa heat map - tak Niko Block z BGG przedstawia poziom interakcji na różnych mapach Concordii w zależności od liczby graczy przy stole
Planszówkowa heat map - tak Niko Block z BGG przedstawia poziom interakcji na różnych mapach Concordii w zależności od liczby graczy przy stole

ZALETY

Instrukcja do gry mieści się na kawałku strony, a mimo to zmusza do namysłu i rodzi ciekawe dylematy. Po prostu uwielbiam takie designy, gdzie nie musimy przekopywać się przez szereg zasad, sprawdzać ikony w podręczniku, szukać klaryfikacji w sieci, by w końcu przesunąć meepla na mapie. Concordia jest konkretna, prosta w założeniach i działa do pięciu graczy, co w przypadku gatunku euro wcale nie jest powszechnym standardem. Dodam przy okazji, że złożenie i rozłożenie planszówki to raptem około 20 minut, a więc mniej więcej tyle, co sama nauka zasad. W to się naprawdę gra prawie z marszu i bardzo szybko - świadomie.

Idea zgarniania kart, które są jednocześnie mnożnikiem punktacji, jest nadal świeża i działa fenomenalnie. Bardzo trudno wskazać tu lidera, możemy tylko przypuszczać kto nim będzie, co trzyma nas przy życiu (i w zabawie) aż do ostatniej tury. Do tytułu bardzo łatwo powrócić nawet po dłuższej przerwie, rynek oferuje sporo rozszerzeń, które dodają kilka drobnych zmian, nie wywracając bazy do góry nogami. Ich obecność jest zresztą błogosławieństwem, albowiem sama podstawka do najbardziej regrywalnych nie należy, choć zawiera dwie mapy dedykowane mniej lub bardziej licznym grupom.

Gameplay jest gładziutki, zabawa trwa tak około dwóch-trzech godzin, pozbawiona jest też combosów, i dzięki Bogu, albowiem wydłużyłyby oczekiwanie na swoją turę niemiłosiernie. Nawet indywidua skłonne do paraliży decyzyjnych nie zmącą rozgrywki na tyle, by stać się kijem w szprychach płynnie toczącego się planszówkowego spotkania. Concordia ze swoją prostotą i czytelnością przygarnie zawodnika każdego typu bez szkody dla reszty.

Fotografia Uroś Zorić z BGG dokumentująca rozgrywkę w pięcioosobowym gronie
Fotografia Uroś Zorić z BGG dokumentująca rozgrywkę w pięcioosobowym gronie

WADY

Jak na każdym dobrym, klasycznym euro, tak i na Concordii ciążą grzechy gatunku - brak tematu, atrakcyjnej kreski, większej interakcji, czy emocji związanych z trwającą rozgrywką. To idealny przykład rywalizacji o optymalny ruch, szukanie możliwości opłacenia bieżących kosztów przy jednoczesnym zostawieniu rezerwy na kolejną akcję. Nie ma tu w zasadzie wiele losowości, musimy być sprawni, nic nie dociągniemy na chybił trafił, żadne wydarzenie nie zmąci rytmu zabawy. Kto więc poszukuje przygód, czy choćby jakichś wyraźnych wspomnień po zakończonym starciu, to takowych w tej grze chyba nie znajdzie.

Mapy z podstawki są w zasadzie bardzo podobne, zasadnicza różnica dotyczy liczby dostępnych miast, co nie jest wyjątkowo odczuwalne w mniejszym gronie. Przy dwóch graczach swobody w grze jest zresztą aż nadto, stąd nie polecałbym Concordii parom, bo choć bawimy się nadal nieźle, to właściwie układamy pasjansa.

Concordia to nie jest najlepszy tytuł dla dwóch graczy
Concordia to nie jest najlepszy tytuł dla dwóch graczy

Sposób punktowania jest wyjątkowo nieintuicyjny i na początku będzie nam trudno stwierdzić, czy idzie nam dobrze, czy też zmierzamy do katastrofy. Dość powiedzieć, że sam nadal często zerkam na kartę z bogami by upewnić się, w co ja właściwie inwestuję, a kontrolowanie sytuacji konkurencji jest zwyczajnie poza moim zasięgiem.

Rozgrywka to, jak by nie patrzeć, wałkowanie kilku akcji na krzyż. Nie brzmi to podniecająco i faktycznie może odrzucać od perspektywy pętli, na którą jedynym remedium może być dopiero dodatek...

...SALSA

Boardgame Geek wymienia 9 rozszerzeń, z czego najważniejszym jest chyba Salsa (od razu uprzedzę - nie znam Venus i Solitarii). To nie tylko dodatkowy, dżokerowy zasób, ale i kafle forum, które dadzą nam jednorazowy bonus lub pasywną umiejętność, ilekroć zdecydujemy się odzyskać karty na rękę. Działa to po prostu doskonale, zwiększa nieco rywalizację, a przede wszystkim podnosi regrywalność, skoro co starcie możemy podpierać się innymi wzmocnieniami. Dodam, że do pudła dołączono nie tylko dwie dodatkowe mapy, ale i instrukcję, jak nowe moduły wdrożyć w te już istniejące. Dzięki Salsie Concordia pozwala znów bawić się w ograne już mocno scenariusze, przełamać schematy i dodać choć odrobinę fajerwerków w postaci łamaczy zasad.

Inne rozszerzenia to przede wszystkim mapy, przy czym wiele z drobnymi uwagami tworzącymi specyfikę określonej lokalizacji. Owe modyfikacje zachowują trzon zabawy, lecz okraszają go kilkoma drobnymi "ale", które w instrukcji zajmują ledwie kilka wersów. Wydaje mi się to kapitalnym rozwiązaniem, nasuwającym dobre skojarzenia z takimi tytułami, jak Age of Steam (recenzja TU), czy Power Grid. Cały czas gramy więc w to samo, ale owe niuanse dodają coś ekstra i to w bardzo elegancki sposób.

OCENA KOŃCOWA

W tym roku odkryłem na nowo kilka pozycji, co do których zapomniałem, z jakich przyczyn są nadal w mojej kolekcji. Concordia to absolutny majstersztyk, jestem zwyczajnie oczarowany jej prostotą, czystością designu, w którym uproszczono zasady, usunięto co zbędne (pierwotnie twórca planował budowę szlaków handlowych po których poruszalibyśmy różnymi kupcami) i zaoferowano graczom sporą przestrzeń decyzyjną. Podobnie jak przy Great Western Trail (recenzja TU), tak i w tym przypadku uważam, że tytuł błyszczy przede wszystkim z rozszerzeniem (Salsa), które podług potrzeb możemy uzupełnić o dodatkowe scenariusze. Nieprzekonanych do klasyku gorąco namawiam do rozgrywki, co więcej - sam szykuję się do zaproszenia mojej grupy na kolejne sesje, albowiem Rzym i Sycylia już w drodze, a wraz z nimi wybuchy Etny, nowe szlaki morskie i nadzieje na wyśmienite wieczory. W przypadku Concordii nie wyobrażam sobie zresztą, że mogłyby być inne.


8/10

(+ Salsa) 10/10

BGG LINK

BGG LINK (Salsa)







 
 
 

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń

JEŚLI SZUKASZ KONTAKTU, WYPEŁNIJ FORMULARZ

Dzięki za kontakt!

© 2035 by On My Screen. Powered and secured by Wix

bottom of page