top of page
  • Twitter
  • Facebook
Szukaj

CALIMALA

  • Zdjęcie autora: Kamil Kuklo
    Kamil Kuklo
  • 27 lip 2024
  • 5 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 29 paź 2024

Mój znakomity kolega, Marcin, miłośnik interesujących euro, po raz kolejny zaszczycił nas grą ze swoich klasycznych zbiorów, która przywołuje skojarzenia bardziej ze starym, zaśniedziałym antykiem, niż czymkolwiek powiązanym z rozrywką. Calimala, która właśnie doczekała nowego wydania z kreską Ian O'Toolea, to projekt Fabio Lopiano z 2017 roku, którego możecie kojarzyć z Mervem, czy Autobahnem, co najwyżej przyzwoitymi planszówkami z top 1000 listy wszechczasów na BGG. Póki co recenzowany tytuł nie wypada lepiej w rankingach, ale być może reedycja ma szanse wynieść go ponad przeciętność i pozyskać nowych fanów?

TEMAT

Gospodarz podzielił się z nami anegdotką, iż rzekomo autor gry, zachwycony Florencją i hotelem Calimala, gdzie się zatrzymał, postanowił złożyć hołd miastu projektując grę o średniowiecznej gildii Arte di Calimala, która handlowała suknami i wspomagała budowę lokalnych perełek architektury. No cóż, jak romantycznie by to nie brzmiało, to tematu tu tyle co kot napłakał, może i mamy ilustracje lokalnych pałaców i bazylik, nazwy europejskich miast, gdzie eksportowano towary, ale to w praktyce jeden z tych designów, gdzie dwa drewna zamienimy na statek i wykonujemy bonusowe akcje. Jeśli więc miała być to reklama miasta, to okazała się marketingowym niewypałem, toteż projekt klasyfikuję jako typowe, surowe euro z dwóją za zawartą w nim historię.

ZASADY

Mamy tu do czynienia z walką o większość na około szesnastu obszarach na planszy, którą to będziemy budować za pomocą odpalanych parami akcji. Dozwolone operacje tworzą siatkę 3x3, w swojej turze kładziemy dysk na brzegu dwóch z nich i odpalamy obie, po czym wszyscy, którzy wybrali te same pole wcześniej, a więc ich znaczniki są pod naszymi (z nami włącznie, bo i tak będzie się zdarzać), również wykonują identyczne działania. Zdobywamy surowce, przeznaczamy je na wznoszenie budowli, statków lub domów handlowych, eksportujemy sukno, co w rezultacie pozwoli nam układać kostki na różnych sektorach planszy głównej. Ilekroć gracz ułoży czwarty dysk na jakimkolwiek polu akcji, następuje punktowanie określonego obszaru zgodnie z wyznaczoną na początku kolejnością, co oznacza znaczne przyspieszenie rozgrywki wraz z jej postępem. W przypadku braku możliwości wykonania określonej akcji głównej dobieramy kartę z akcją losową, którą możemy zagrać w dowolnym momencie naszej tury. Warto też wspomnieć o ukrytych sekcjach punktujących, jakie zawodnicy otrzymują na początku starcia, ujawnianych i obowiązujących dla każdego przy podliczaniu końcowym. Całość można wytłumaczyć w kwadrans, gra się płynnie, ikonografia jest czytelna i wszystko zatrybi już po pierwszych kilku kolejkach. 2.5/5

Serce gry, a więc siatka akcji odpalanych parami za pomocą znaczników graczy

OPRAWA GRAFICZNA

Gra jest szpetna i chyba można to napisać wprost. Okładka przypomina nudny podręcznik o wymianie handlowej u schyłku średniowiecza, a od planszy głównej jak i planszetek graczy wieje nudą - nie ma tu krzty atmosfery słonecznej, tętniącej życiem Florencji. Jestem wdzięczny twórcom za czytelną symbolikę, ale całość po prostu nie porywa, wizualnie to stereotypowa, tak zwana "beżowa" gra euro. Warto jednak zaznaczyć, że nowa edycja to zdecydowana zmiana stylu i co za tym idzie - nadanie odrobiny dynamiki oprawie graficznej, toteż zainteresowanym kupnem polecałbym od strony wizualnej szukanie właśnie tej w przedsprzedaży (zdjęcie poniżej). Wersja z 2017, sprawiająca wrażenie dwadzieścia lat starszej, to ocena mierna w pięciostopniowej skali.

Ian O'Toole to dziś Midas w świecie planszówek, zdjęcie Woutera z BGG

KOMPONENTY

W pudle dostajemy garść drewnianych dysków, kostek, małe domki i statki, reszta to zwyczajne kafelki akcji i punktujące za określony obszar. Nie warto się nad tym rozpisywać, kto lubi prostotę będzie zadowolony, inni będą utyskiwać na brak miniaturek i dwuwarstwowych planszetek. Ja zdecydowanie należę do pierwszej grupy.

INTERAKCJA

Jak na area majority przystało, interakcja jest wysoka, przy czym już sam wybór akcji to "piggy ride" na plecach innych graczy lub uruchamianie punktacji określonego obszaru. Działania jednych zdecydowanie wpływają na wybory pozostałych, dzięki czemu nie nudzimy się w nie swoich turach (bo i też coś nam skapnie z dysku ulokowanego pod znacznikami innych, tudzież stracimy większość w ważnym dla nas regionie). 5/5

ZALETY

Jak na olbrzymią przystępność i prostotę tytułu, zostaniemy tu postawieni przed dość interesującymi wyborami, kontrolowanie chaosu na planszy i obszarze akcji jest wyzwaniem, toteż miłośnicy główkowania będą zadowoleni. Rozgrywkę przygotowuje się szybko, składa do pudła równie sprawnie, nie trwa ona zbyt długo i nie nudzi, nawet przy maksymalnej ilości graczy (gra oferuje zabawę do pięciu). Cieszę się, że kafle akcji i punktowania są układane losowo, na pozór nie brzmi to jak rewolucyjne rozwiązanie, bo i takim nie jest, ale naprawdę może wpływać na powzięte strategie, gdy dwie określone akcje są ulokowane obok siebie, tworząc wymarzoną synergię. Sama idea uruchamiania operacji i tempa punktowania jest bardzo ciekawa, cała reszta to dość sztywne układanie klocków w obszarach, ale jak to robić najefektywniej i skorelować z punktacją - oto prawdziwa łamigłówka Calimali. Żeby skomplikować wybory, twórca dodał białe, jokerowe dyski, pozwalające na jednorazowe powtórzenie wybranych akcji, które mamy szansę zgarnąć, gdy znajdą się na dole stosu po dołożeniu na szczycie czwartego znacznika. Mały wtręt do podstawowej mechaniki, a tworzy dodatkowy, ważny element, jaki musimy brać pod uwagę podczas naszych tur. Całość działa sprawnie i naprawdę angażuje, jak na tradycyjne, dobre euro przystało.

WADY

Jak wspomniałem, gra polega na kontrolowaniu chaosu, co oznacza, iż nie zawsze będziemy mogli zrobić to, co byśmy chcieli. Ktoś uruchomi akcję budowania ze stosu, gdzie jest nasz dysk, i chcąc nie chcąc będziemy klecić łódkę, choć planowaliśmy magazyn, czekając na tę jedną, brakującą cegłę do konstrukcji. Generalnie kolejność graczy wydaje mi się mieć znaczenie, dorwanie się do surowców na początku starcia gwarantuje ich stały przypływ poprzez pojawianie się nowych dysków w tych samych lokacjach, a wszelkiego rodzaju dobra to fundament naszej obecności na punktowanych obszarach. Przeczytałem gdzieś nawet, że tylko pierwsi zawodnicy mają szansę na zwycięstwo, i choć komentarze te zostały napisane zapewne przez tych, którzy skończyli na dalszych pozycjach, to chyba jest w nich ziarenko prawdy.

Wydanie sprzed kilku lat jest brzydkie i pozbawione klimatu, nowa edycja tchnęła życie w projekt, ale umówmy się, że to nie jest planszówka, której ambicją jest o czymś nam opowiedzieć. Ikonografia, choć czytelna, jest toporna, toteż nie ma tutaj za bardzo na czym zawiesić oczu.

Tak twórcy oprawy graficznej gier euro wyobrażają sobie malowniczą Florencję i najznakomitsze miasta średniowiecznego świata, zdjęcie Hanka Rollemana z BGG

Rozgrywka to ogrom działań dla każdego, co chwila aktywujemy nasze dyski, do tego zdobywamy karty, więc przewagi będą stale się zmieniać. Trudno tu obrać jakiś konkretny kierunek, poza samą potrzebą pomnażania naszych operacji. Moje dotychczasowe doświadczenie każe mi przypuszczać, że ten, kto wyciśnie ich więcej, wygra starcie, margines błędu jest niewielki, a czasem nasze wybory ograniczy los.

Na koniec - może zdarzyć się sytuacja, że już w połowie zawodów uświadomimy sobie, iż stoimy na straconej pozycji. Zły timing, umieszczenie domów handlowych i kostek nie tam, gdzie miałoby to znaczenie, no i ten brak kontroli nad sytuacją - wszystko to może doprowadzić do dość depresyjnego doświadczenia przy stole. Zdarzyło mi się tak raz asystować przy rozgrywce i wcale nie jestem pewien, że wina leżała tylko po mojej stronie (był to raczej zbiór wielu niesprzyjających okoliczności).

OCENA KOŃCOWA

Ciężko mi ocenić grę, która nie jest ani daniem głównym, ani przystawką, nie jest trywialna, ale i na pewno nie oferuje wyczerpującej łamigłówki. Siłą tej pozycji jest idea wyboru akcji i ten element działa znakomicie, cała reszta to sześcian w jednym lub innym miejscu, co sprawia, że Calimala oferuje dość jednopłaszczyznową rozrywkę. Jeśli jednak za podstawowe kryterium miałbym przyjąć moją chęć powrotu do tytułu w przyszłości, to przyznam mu siedem i pół na dziesięć, przede wszystkim za płynną, szybką, a jednocześnie całkiem angażującą rozgrywkę. Umówmy się jednak, że to ocena zawyżona oprawą graficzną nowego wydania, które pozwoli w końcu nasycić nie tylko tę umysłową potrzebę rozsupływania mechanik, ale i - od strony wizualnej - głód estety, jaki drzemie w części planszówkowej gawiedzi. Szkoda, że w mojej grupie tytuł już jest, w przeciwnym razie poważnie rozważyłbym jego zakup, a tak... pozostaje mi bez ciśnienia śledzić oferty ruszających wkrótce przedsprzedaży.


7.5/10


BGG LINK

 
 
 

2 Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
Guest
Jul 27, 2024

Brzmi trochę jak Hansa Teutonica (prostota, abstrakcja, duża interakcja), możesz się jakoś odnieść do tego porównania? :P

Like
Kamil Kuklo
Kamil Kuklo
Jul 27, 2024
Replying to

Faktycznie, jest pewne podobieństwo, gdybym posiadał gry to umieściłbym je na jednej półce. Hansa Teutonica wydaje mi się jednak ciut bardziej sztywna, istnieją pola o które warto walczyć bardziej, niż o inne, Calimala to znacznie większy nieporządek, co muszę przyznać, że ma swój urok. Gdybym miał dziś wybierać, co miałoby się pojawić na stole podczas kolejnej rozgrywki, to chyba wskazałbym jednak nowe wydanie Calimali ;) wydaje się szybsza i trochę bardziej rozrywkowa od Hansy Teutonica.

Like

JEŚLI SZUKASZ KONTAKTU, WYPEŁNIJ FORMULARZ

Dzięki za kontakt!

© 2035 by On My Screen. Powered and secured by Wix

bottom of page